DFB jedenastoosobowy z pewnością nie miał przeciwnika na poziomie oczu, który zetknąłby się z Estonią. Więcej niż radość z trzeciego zwycięstwa w trzecim meczu kwalifikacyjnym Mistrzostw Europy zwyciężyła po 8:0 (5:0) przeciwko Rankingom Świata-96. Stąd uczucie nas, które po raz pierwszy od hańby Rosji przekazali zawodnicy i widzowie.
Nawet w największym lotniku tego świątecznego wieczoru w Moguncji, było wystarczająco dużo poczucia rzeczywistości, aby delikatnie wylądować na ziemi ponownie. „Tacy przeciwnicy”, powiedział Marco Reus po ośmiogodnym festiwalu przeciwko Estonii, uśmiechnięty, „z pewnością nie są dla nas miarą”.
Beznadziejnie przeciążeni goście, co było widoczne już podczas ostatniego treningu poprzedniego dnia, przenieśli się raczej na poziom ambitnego zespołu z ligi regionalnej niż zespołu grającego o kwalifikacje do Mistrzostw Europy.
A jednak podwójny paker Dortmundu i jego koledzy, którzy nie byli gotowi na wakacje, mieli wszelkie powody, aby opuścić stadion w Moguncji z poczuciem satysfakcji. Zadowolenie, ponieważ przez długi czas po raz kolejny zaprojektowali Wie des Triumphes zgodnie z ich pomysłami. Ku uciesze kibiców.
„Chcieliśmy strzelić wiele bramek, co było niezwykle ważne dla naszej pewności siebie. Wciąż się rozwijamy” – podkreślił Reus. Najwyższym zwycięstwem od wygranej 8-0 nad San Marino w listopadzie 2016 roku było „bardzo dobry rytm”, „nawet po połowie”, jak powiedział 30-latek.
Przerwa była już 5-0 dla Reusa, który był sławnym człowiekiem zespołu tymczasowego trenera Marcusa Borga z artystycznym wolnym kijem w 37 minucie.
Jednak 26 050 widzów nie tylko przekazało owacje na stojąco ofensywnemu człowiekowi po jego zmianie w 66. minucie. Kiedy mecz został odgwizdany, wszyscy wstali, klaskali wesoło i zaczęli śpiewać „Och, jak pięknie to wygląda”. Piosenka, która nie była słyszana na niemieckich meczach międzynarodowych od czasu Pucharu Świata w zeszłym roku.
„Nie mogło być lepiej”, zdał sobie sprawę później Sorg. 53-latek, który reprezentował głównego trenera Joachima Löwa, który nie mógł grać z powodu wypadku sportowego, całkiem słusznie, z rekordem dwóch zwycięstw i stosunkiem bramki 10:0, podkreślił przede wszystkim „entuzjazm”, jakim jego drużyna zarażała kibiców.
„To była prawdziwa zabawa. Pokazaliśmy pewną radość z gry i pasji. Fani to zauważyli i wspierali nas super” – powiedział Joshua Kimmich.
Jego pomocnik Ilkay Gündogan, który wprowadził Serge’a Gnabry’ego na początku z jednym z jego wielu ostrych podań, a później dodał karną bramkę, był wyraźnie zachwycony ciepłymi brawami na jego zmianę w 53 minucie: „Jest po prostu dobrze i pokazuje, że grałeś dobrze i że znowu jest fajnie – nie tylko dla nas na boisku, ale także dla widzów na trybunach.
Być może Mainz, ta sympatyczna twierdza karnawałowa na granicy Nadrenii, była właśnie właściwym miejscem na ostatni międzynarodowy mecz Niemców jedenastu przed przerwą letnią. Atmosfera na starym mieście była dobra już po południu, kiedy grupa ulicznych muzyków w Yetilook grała na perkusji i trąbkach, by stworzyć świetną atmosferę. A na stadionie czuła się coraz lepiej.
W przeciwieństwie do poprzedniego występu w Wolfsburgu, nie każdy krzyk czy kontakt z piłką można było usłyszeć na trybunach. Fakt, który po wielu, nieuzasadnionych zarzutach o wyobcowanie, stowarzyszenie było w stanie nagrać jako sukces wizerunkowy, jako krok wstecz do jedności. Dyrektor reprezentacji narodowej Oliver Bierhoff, który siedział tuż przy trybunie prasowej, oklaskiwał każdą bramkę i stał tam kilka minut po ostatnim gwizdku, aby wchłonąć przyjemną atmosferę.
Ale nie chciał przeceniać tego 8:0 wyłącznie sportowo. Bierhoff nawet nie pojawił się w Strefie Mieszanej, aby ocenić grę. W końcu była to tylko Estonia.
Następny mecz kwalifikacyjny 6 września z Holandią w Hamburgu będzie miał inny numer domu. Leon Goretzka, jeden z sześciu strzelców goli we wtorek, potwierdził to: „Wstrząsy jeszcze się nie skończyły. Zbliżają się do nas inni przeciwnicy, wszystko musi być w 100 procentach prawidłowe. A my jesteśmy daleko stamtąd”.