Po 1975 i 2016 r. ambitny VfB Stuttgart stoi w obliczu trzeciej relegalizacji z niemieckiej Ligi Piłki Nożnej. Pochwyceni przez kryzys Szwabowie nie wyszli poza skromne 2:2 (1:1) w pierwszym etapie schodzenia do drugiej ligi trzeciej Unii w Berlinie. VfB jest teraz pod jeszcze większą presją w meczu powrotnym w poniedziałek (20.30 w LIVETICKER) na stadionie w Alte Försterei przeciwko ojczystemu klubowi kultowemu.
„To nie jest wynik marzeń. Ale my nie spadliśmy dzisiaj”, powiedział kapitan VfB Christian Gentner z Eurosport. „Wyobrażaliśmy sobie więcej”, skarżył się również Mario Gomez, „po prostu musimy być bardziej stabilni z tyłu”.
Gentner (42.) objął prowadzenie w zaciętym meczu przed 58 619 widzami. Radość trwała jednak tylko 87 sekund, ponieważ Suleiman Abdullahi dorównał pierwszej akcji po starcie. Joker Gomez (51.) przywrócił VfB na front, zanim Marvin Friedrich (68.) ponownie dorównał.
„Wrzuciliśmy wszystko i uzyskaliśmy naprawdę dobry wynik. Nie możemy się doczekać meczu u siebie, stadion będzie drżeć”, powiedział kapitan Unii Christopher Trimmel.
Statystyki mówią za VfB, który w razie wypadku straciłby około 15 milionów euro w samych pieniądzach telewizyjnych. W 20 pojedynkach o spadek do tej pory od 1981 roku, drużyna drugiej ligi zdołała się tylko pięciokrotnie ugruntować, ostatnio w 2012 roku udało się to Fortuna Düsseldorfowi.
Jego zespół, który ostatnio wykazywał tendencję wzrostową w lidze, jest „gotowy do gry”, powiedział trener VfB Nico Willig na krótko przed meczem. To szybko stało się jasne. Jednak presja, którą trener Bayern Niko Kovac określił ostatnio jako „nieludzką”, była również wyczuwalna.
Działania VfB nie były precyzyjne we wszystkich swoich działaniach. Zabawne elementy były również pomijane. W ten sposób drużyna ze Stuttgartu odniosła korzyść z błędu Manuela Schmiedebacha w pierwszej znaczącej możliwości. Jednak Anastasios Donis zawiódł z powodu Rafała Gikiewicza (7.).
W przeciwnym razie nie było żadnych akcji ofensywnych wartych obejrzenia. Unia nie miała wobec niej poczucia humoru i potrafiła oddychać raz po raz. Niebezpieczeństwo nie wypłynęło z „Żelaza” aż do 21 minuty: Następnie Sebastian Andersson zmusił opiekuna VfB, Rona-Roberta Zielera, na genialną paradę.
Unia była teraz bardziej odważna. VfB miał głównie problemy z zawstydzeniem drużyny drugiej ligi – dopóki widoczny Donis nie wystartował i nie służył jako lider Gentner. Ale szok ze strony równorzędownika Abdullahiego, który pozostawił Emiliano Insuę w próżni, nastąpił szybko.
Willig zareagował i przyprowadził Gomeza dla rozczarowującego Daniela Didaviego. Wkrótce potem 33-latek nie trafił na prowadzenie, zanim zmusił Friedricha do ponownego objęcia prowadzenia. Zastąpienie napastnika na krótko przyniosło nieco więcej rozmachu w grze VfB. Związek chybotał, ale walczył z powrotem.
I został nagrodzony: Po zakręcie, Friedrich podszedł do czołówki bez żadnych wyzwań i uderzył bramkarzem. Z dalszymi genialnymi czynami przeciwko Anderssonowi (78./90.+3) bramkarz musiał zapobiec gorszemu, ponieważ defensywa VfB zaczęła pływać raz po raz.